Informacje

avatar

kholbee
z miasta Tarnów
7718.36 km wszystkie kilometry
908.46 km (11.77%) w terenie
15d 08h 11m czas na rowerze
20.96 km/h avg

Kategorie



baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Moje rowery

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kholbee.bikestats.pl

Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2008

Dystans całkowity:211.00 km (w terenie 138.00 km; 65.40%)
Czas w ruchu:16:59
Średnia prędkość:12.42 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:42.20 km i 3h 23m
Więcej statystyk

Tarnów - obwodnica - Koszyce

Niedziela, 25 maja 2008 | dodano:25.05.2008 | linkuj | komentarze(0)
  d a n e  w y j a z d u
42.00 km
20.00 km teren
03:27 h
12.17 km/h
0.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Tarnów - obwodnica - Koszyce Wielkie - Mościce - Kepa Bogumiłowicka - Zgłobice - Dąbrówka Szczepanowska - Lubinka - Pleśna - Tarnów (po szosie)

Złamałem swoją zasadę systematyczności i po jednodniowej przerwie znowu wyjazd i znowu z Jaśkiem. Plan jest prosty, miło i delikatnie. Jedziemy w zupełnie nowe dla mnie, od pewnego czasu rowerowo, tereny. Jest płasko jak na stole, dosyć chłodno, ale póki co trzymam koło chłopaków. Tak dojeżdżamy do lasku Buczyna gdzie zaczynamy zażywać zdrowotnych kapieli borowinowych. Chyba od tej borowiny robi sie coraz cieplej, a i słonko zza chmur wychodzi. Wzdłuż Dunajca pomiedzy kałużami dojeżdżamy do Dabrówki Szczepanowskiej. Zaraz ma nastąpić to co najcięższe dzisiaj - podjazd na Lubinkę. Nie taki diabeł straszny jak go malują, podjazd owszem jest, ale asfaltowy z maleńkimi przepłaszczeniami. Rafał z Jaskiem daja do pieca i wystrzeliwują na jakis kilometr przede mna, a ja swoje.... taś, taś i wyjechałem n górę :) Tam zjeżdżamy się razem i podążamy ku szczytowi Lubinki. Mając przed oczami sztywny podjazd z Lubinki w kierunku Wału robi mi sie gorąco, ale spotkała mnie miła niespodzianka, bo kierownik wycieczki zarządził, że teraz to już będzie tylko zjazd.Oczywiście ucieszyłem sie tym faktem, ale niestety, znowu nie wziąłem pod uwagę tego, że przecież trase tyczy.....Pała. Zjazd był, ale w sliskiej breji, która przerodziła się w górski potok z kamieniami. Momentami jechałem w tym potoku po ośki w wodzie. Było....pieknie :) Kiedy zdążyłem sie już wykąpać z borowiny, pojawił się asfalt, który gładko zawiódł nas na słodkie chwile Relaxu. Niestety tu też pojawiła sie niespodzianka w postaci Pana Wojtka, który przyczepił sie jak rzep do d... i marudził przejawiając momentami agresję. Po pozbyciu sie natręta i narozkoszowaniu się pięknem i smakiem nastał czas powrotu. Tym razem ja się spieszyłem. Razem ze mna spieszyli sie i współjeźdźcy, ale tylko do Kłokowej, bo potem spieszyłem sie już sam nie widząc ich przed soba i nie czując ich smrodu. Zobaczyłem ich dopiero pod domem kierownika wycieczki, jak już zdążyli ostygnąć (chyba nawet zjeść obiad). Stamtąd już spokojnie wracając do domu zastanawiałem się co oni jedzą, piją, palą, że tak dają na tych rowerkach... Ja chyba zajme sie szkoleniem młodzieży ;)

Tarnów - Tarnowiec - Góra Marcina

Piątek, 23 maja 2008 | dodano:25.05.2008 | linkuj | komentarze(0)
  d a n e  w y j a z d u
36.00 km
20.00 km teren
03:03 h
11.80 km/h
0.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Tarnów - Tarnowiec - Góra Marcina - Kruk - Łękawka - trzemesna - Piotrkowice - Pleśna - Tarnów po szosie

Jak przystało na zdyscyplinowanego kolarza, który jeździ systematycznie i regularnie po upływie dwóch tygodni znowu siadłaem na rower. Z lękiem wielkim i obawą, bo po piątkowym obiedzie umówiłem się z Rafałem i Jaśkiem na małą przejażdżke, pomalutku jechałem do Tarnowca. Zastanawiałem się po drodze czy tym raze bedzie Jamna, czy jakieś większe wyzwanie. Zeszliśmy się w trójke i ruszamy w trasę. Gdzie jedziemy - nie wiem, ale jest OK. Rafał i Jasiek zap.. jak dziki, a ja ciagne się swoim taś taś za nimi. Zdobyliśmy Marcink e i wieżdżamy na trase do Kruka. Opony zaczynaja mlaskać i robi się conajmniej slisko. Przerazony zjeżdżam w błotnej breji, ale daje radę. Okazuje się, że lepiej sie jednak w błocie podjeżdża niż zjeżdża, ale jakoś (czasami w stylu dzielnych chłpców ni potrafiących skrecać w lewo) zjechałem do najbliższego asfaltu. Poźniej było juz super, asfaltami turlalismy sie pod górkę, po czym Jasiek nie byłby sobą gdyby znowu trasa nie zaprowadziła nas w błoto. Było równie ciężko, ale znowu pomału do asfaltu i z górki na.....Relax. tam zażyłem napoju izochmielicznego i powrót do domu. Podobno spieszyło sie nam i ja robiłem co mogłem, ale chłopaki pojechali a ja znowu taś, taś... Dojechałem do domu w jednym kawałku i ogólnie zadowolony, ubłocony, ale wrto było !!!

Maraton Bardo - jeden z

Sobota, 10 maja 2008 | dodano:11.05.2008 | linkuj | komentarze(0)
  d a n e  w y j a z d u
49.00 km
48.00 km teren
04:30 h
10.89 km/h
0.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Maraton Bardo - jeden z najpiękniejszych pod wzgledem trasy z moich przejechanych maratonów. Ten znowu był tylko przejechany... Do momentu kiedy sie zgubiełem było fajnie. Potem odeszła mi ochota do jazdy i tzrymajac sie roweru dowlokłem sie do mety. Na koniec przeszedłem prawdziwą Droge Krzyżową i to na zjeździe. Było to miłe ukoronowanie trudu na maratonie. Organizator zaskoczył mnie organizacją. Bufety, oznakowanie trasy, wyniki - wszystko na najwyższym poziomie. Miałem juz rezygnowac z Golonki, ale okazuje sie, że naprawde dużo się zmieniło i warto tam jeździć. Najbliższy maraton za dwa miechy. Pewno znowu bedzie ciężko, bo to i wakacje przede mną i trasa bedzie trudna. Ale cóż, nikt nie mówił, że bedzie łatwo - taki urok maratonów...


Tarnów - Tarnowiec - G. Marcina

Sobota, 3 maja 2008 | dodano:04.05.2008 | linkuj | komentarze(2)
  d a n e  w y j a z d u
58.00 km
40.00 km teren
04:36 h
12.61 km/h
0.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Tarnów - Tarnowiec - G. Marcina oklice Trzemeskiej Góry - lasy Tuchowskie - Uniszowa - Brzanka - Burzyn - Tuchów - Buchcice - Pleśna - szosa - Tarnów

Miało być delikatnie, poobiednio. Pogoda była nienajlepsza, ale stwierdziłem, że godzinka na rowerze dobrze mi zrobi. Jadę więc do Jaśka, jest już Mazurek, przyjeżdża Rafał i standardowe pytanie - gdzie jedziemy. pada hasło BRZANKA. Od razu mówie, że to chory pomysł i marudzę, ale cóz jedziemy. Ja w trzecim dniu mocnego przeziebienia postanawiam, że wyjade na Marcinke i wracam. Wyjechałem... wrócę z Trzemeskiej. Wyjechałem w okolicach Trzemeskiej, ale pojadę do Zalasowej i wrócę. Okolice Zalasowej, a oni poważnie jada na Brzankę. Praktycznie cały czas bangladeszcz, słabo, ale bangla. Gubiąc trase odwiedzając okoliczne domostwa docieramy do Uniszowej. Przejeżdżamy obok siedziby naszego sponsora i dajemy ostro na Brzankę. Po długich i ciężkich męczarniach wtaczam się za Jaśkiem. Mazurek i Rafał doś daleko w tyle. Ja dojechałem siłą woli, widać siłę woli mam duuużą. Zamawiam żurek z jajkiem, dostaję wode po ogórkach o konsystencji żurku. Zjadam, chłopaki też coś jedzą i zaczyna sie dyskusja na temat powrotu. Obieramy wrsję zjazdu do Tuchowa. Przewodnik twierdzi, że zjedziemy trasą maratonu. Oczywiście gubimy się w lesie. Nadal bangladeszcz. Dojeżdżamy do Burzyna, potem Tuchów, rundka honorowa po mieście(nie wiem po co) i wypadamy a kierunku Buchcic. Chłopaki dają ostro ja odpadam. Czekaja na mnie przed Pleśną i razem dojeżdżamy pod Relax. Oni jadą się "relaksować", a ja podejmuję pierwszą "mądrą" dziś decyzje i sypie do domu. Niestety decyzja nie okazała sie mądra. Na jednym z przejazdów kolejowych widząc jadący z naprzeciwka samochód delikatnie zwalniam i robiąc mu miejsce na łuku i śliskim asfalcie ładuję o glebę. Jest nie wesoło, nie mogę wstać... Boli mnie biodro, ledwo podnosze sie, nie moge złapać powietrza. Samochód nawet nie przystając odjeżdża. Wiadomo rejestracja KTA.... Ja zbieram siebie i rower wtaczam sie na niego i turlam się do domu. W domu boli cholernie, ale udaje twardego i jest OK. Sprawdziła się po raz kolejny zasada, nie piłes nie jedź... :)

Miało być piwko, a był deszcz

Czwartek, 1 maja 2008 | dodano:03.05.2008 | linkuj | komentarze(0)
  d a n e  w y j a z d u
26.00 km
10.00 km teren
01:23 h
18.80 km/h
0.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
Miało być piwko, a był deszcz